sobota, 5 listopada 2011

Sportowe emocje

Zdobycie gola trwa tylko sekundę
Brian Clought

Ja i piłka nożna. W tym miejscu mogłoby rozbrzmieć głośne: ha ha ha :) 
Jeśli ktoś uważa, że nie wiem co to jest faul i spalony albo kiedy ma miejsce rzut rożny albo dlaczego nastąpił koniec meczu, to ma absolutną rację. Choć szczerze mówiąc sądzę, że po mojej ostatniej sportowej przygodzie jestem już nieco bardziej... zorientowana.

I mimo, że piłka i ja to dwa zupełnie inne światy, bardzo chciałam przekonać się na własnej skórze jak to na meczu jest. No i przekonałam się. Pierwszy raz byłam na stadionie. Zaskoczyło mnie to, że jest taki wielki i jasny, że jest na nim tyle ludzi, głównie mężczyzn. Wszechobecny testosteron uświadomił mi, że wbrew pozorom to jest jednak idealne  miejsce dla mnie. Idealne, mimo, że pan podający mi kamizelkę naprawdę się ze mnie podśmiechiwał, widziałam jego pobłażliwie spojrzenie i udawałam twardzielkę. W istocie - byłam przerażona i przez całą pierwszą połowę w ogóle nie wiedziałam o co chodzi. Szybko jednak przestałam się nad tym zastanawiać - przystojni mężczyźni biegali po boisku czasem na siebie wpadając, piłka ciągle gdzieś leciała, i ten sport rozgrywał się trochę w powietrzu, co było ciekawe.

Czy jest jakaś kobieta, której nie podobałoby się spędzenie piątkowego wieczoru wodząc za tym wszystkim okiem lub też spoglądając przez otwór w aparacie? Myślę, że gdyby nie wczorajszy mecz, w tym miejscu sama podniosłabym rękę, jednakże empiryczne doświadczenie męskich wrażeń sprawiło, że tego nie zrobię.

Nie przedstawiłam jednak bohaterów wczorajszego wieczora!
W rolach głównych: Polonia Warszawa vs. Lech Poznań. Wynik meczu 1:0 dla Polonii. Wynik moich starań: skostniałe palce u rąk i nóg oraz ogólne odrętwienie, choć odczułam je dopiero po meczu. W trakcie rozgrzewali mnie bowiem piłkarze obu drużyn i kibice Polonii szalejący przez cały mecz i dopingujący swoich idoli. Ale cóż tam zimno! Kiedy w ostatniej, dziewięćdziesiątej minucie, padła bramka dla Polonii - kibice oszaleli a ja poczułam tak ogromną radość, tak wielką, że nie potrafię jej opisać i nawet teraz jest dla mnie zaskoczeniem.
Od dziś jestem fanką Czarnych Koszul :) Zdecydowanie.







W myśl cytowanego przez mnie Clought'a, zdobycie gola również i w tym meczu nie trwało dłużej niż sekundę. Niestety nie udało mi się uchwycić tego decydującego momentu, choć stałam zaledwie kilka metrów od bramki. Nie ma to dla mnie jednak większego znaczenia. Ta sekunda przyniosła bardzo fajne sportowe emocje i doznania, których nigdy wcześniej nie miałam okazji doświadczyć, a które trwały znacznie dłużej niż ułamek jednej minuty.

Szczególne podziękowania dla Przemka W., który wykazał się niemałą cierpliwością wprowadzając mnie w arkana fotografii sportowej :)