niedziela, 28 kwietnia 2013

Zatopiona w wierzbach

Kiedy pojawiają się przed nami nowe wyzwania, nowe możliwości, gdy musimy podjąć pewne decyzje, rozważamy dokładnie wszelkie "za" i "przeciw", omawiamy sprawy z najbliższymi, robimy wszystko, by nie popełnić błędu, bo tak bardzo się tego boimy.
Co nami kieruje? 
Rozsądek, strach, lęk? A może właśnie mądrość?

Nie wykazałam się zatem mądrością, bo nad tą zmianą wcale nie zastanawiałam się długo. Znam ludzi, którzy dłużej wybierają kolor kubka. Czasami się po prostu wie, że to coś, to jest właśnie to. I ja to chyba wiedziałam...

Potrafię żyć szczęśliwie bez muzyki płynącej z serca miasta. Słucham teraz innych utworów - co rano budzą mnie kukułki. Kiedy kładę się spać, widzę gwiazdy. Ach i pachnie tu, tak niesamowicie, tak intensywnie. Trawą, ziemią, drewnem, wiatrem.
Czasem wystarczy zrobić coś małego, żeby wprowadzić swoje życie na inne tory. Innym razem potrzeba większej zmiany, na przykład zmiany miejsca, otoczenia. Moje miejsce jest usytuowane pomiędzy światami. Na tyle daleko, by móc złapać oddech, wyłączyć się, odnaleźć właściwą perspektywę i  na tyle blisko, by w krótkim czasie znów stać się częścią wylewającej się z metra fali.

Wczoraj, zatopiona w wierzbach, myślałam o tym jak jest dobrze.
Mimo nagromadzenia przeróżnych zdarzeń, które odmieniają moje życie od kilku miesięcy, wciąż czekam na nowe. I nie boję się ich, tak jak nie boję się nowych wyzwań i wielkich zmian, bo wiem, wiem doskonale, że to właśnie one nadają mojemu życiu sens.