wtorek, 7 maja 2013

Pocztówki z miasta wolności

Obracam stojak z pocztówkami.
Jestem w Gdańsku. Spaceruję uliczkami. Wcale nie jest mi trudno wyobrazić sobie, że kiedyś chadzał nimi Heweliusz czy Schopenhauer, bo dawna część miasta jest prawie nieskażona szklaną współczesnością. Pomarszczone brukiem zaułki rozświetlają się kiedy wschodzi słońce, dostojnie prezentując staromieszczańskie bogactwo w blasku promieni. Wśród ciepłych smug słońca można w pełnej okazałości podziwiać cenne, zdobne kamieniczki pomalowane kolorowymi kredkami. Jest trochę jak w kreskówce lub bajce z Walta Disneya. 

Obracam stojak.
Nad bramą do Stoczni Gdańskiej, którą przysypują czapy kurzu i upadku, nadal wiszą postulaty. Wszystkie zapoczątkowały wielki przełom. Jest ich 21. Kilkadziesiąt lat temu ktoś walczył o to, bym mogła dzisiaj siedzieć z laptopem w fotelu i pisać o czym tylko chcę, bez żadnej cenzury. Nieświadoma w pełni ceny, beztrosko i bezczelnie rozkoszuję się wolnością. Czy jej wartości potrafię w pełni uszanować?

Obracam stojak ostatni raz. W puste miejsca wkładam swoje pocztówki z miasta wolności widzianego tak, jak ja je czuję. Teraz mogę wracać do domu.