sobota, 13 lipca 2013

Nie traćmy dnia!

Para hombre el día sin reír es el día más perdido.
Najbardziej straconym dla człowieka jest dzień, w którym się nie śmiał

Wielcy mędrcy uczą się i medytują jak osiągnąć stan, w którym ich głowa nie jest zaprzątnięta żadnymi myślami. Doświadczają nirwany uwalniając się od trosk, problemy zostawiając daleko za sobą. Niebywałe jest to, że mnie udaje się osiągać porównywalny stan zawsze, kiedy wyjeżdżam. I dzieje się tak bez względu na to, dokąd jadę.
Tak było i tym razem.
Ogrzewana przez ciepłe, a nawet rozżarzone słońce, smagana chłodną morską bryzą, doświadczałam wszystkiego, co jest mi potrzebne do wypełniającego całe ciało błogostanu.

Można zachłysnąć się Hiszpanią, a w królowej Katalonii, Barcelonie, można zakochać się bez pamięci. Kiedy znalazłam się na Placa de Catalunya i poczułam energię miasta, wiedziałam, że ono mnie pochłonie i ...miałam rację.

Dziś już tylko wspomnieniem pozostało tętno Barcelony i spokojne uderzenia fal morza o brzeg na "dzikim wybrzeżu". Dla mnie, połączenie tych dwóch energii jest miksturą doskonałą, smakuje i koi jak sangria w ciepłą noc. Gdybym tylko mogła być dłużej w Katalonii.... Być może wtedy mogłabym odkryć wszystkie urzekające zaułki, uliczki, kamienice albo choć tylko ich część. Może poznałabym więcej żyjących tam ludzi? 

Gdyby życie mogło być nieustanną podróżą... Nie traciłabym wówczas żadnego dnia.
I żadnego uśmiechu! :)