poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Schody, chmury, niebo, dach...

Idąc do Nikąd dotarłam na dach.
Ogród z kwitnącymi zielonymi i szarymi rurami, upstrzony krętymi chodnikami (zimnymi jak ta aura), bezlistnymi pergolami. Chmury, niebo, mostek, schody, i znów niebo, dach, dach, dach... Tafla wody a w niej drzewa. Schody... Wiem dokąd prowadzą.
I nagle znalazłam się tam - w dziwnym tunelu prowadzącym mnie do przeszłości, która wydaje się taka urocza, kochana i słodka. Taka niewinna. Taka naiwna. I taka bezpieczna.
Ale ja... zostanę tu. I teraz. :)









3 komentarze:

  1. Suer Aniu ... bardzo dobrze ...czekam na więcej...podoba mi sie to co podałas przed chwilą:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne te Twoje buwowe impresje. Szkoda, że się nie zgadałyśmy na weekend...

    OdpowiedzUsuń
  3. Beatko, byłam pewna, że jesteś na Polesiu... nadrobimy to! :) I dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń