Powroty są piękne.
Szczególnie te najbardziej niespodziewane...
Szczególnie te najbardziej niespodziewane...
Na krótko, bo zaledwie na jeden dzień, znalazłam się w Bieszczadach.
Dotychczas myśląc Bieszczady widziałam przede wszystkim charakterystyczne i ważne kulturowo dla tego regionu cerkwie. Stare, drewniane, murowane, odnowione lub zapomniane... Oczom wyobraźni ukazywały się również inne obrazki wyryte w pamięci - przepiękne połoniny, pasterz prowadzący stado owiec, krzyże o ośmiu końcach, niezwykłe ikony i…kapryśna pogoda, dająca człowiekowi do zrozumienia, że niczego w życiu nie może być pewnym.
Tym razem było inaczej... Tym razem wydawało mi się, że zobaczyłam Bieszczady chrześcijańskie, miejsca kultu Matki Bożej Zagórskiej, Bieszczadzkiej a nawet Czarnej Madonny.
Nieważne, do jakiego Boga modlą się tutaj chrześcijanie, prawosławni, unici, nieważne jaką Matkę Boską proszą o wsparcie, czyj kult czczą... Na tych połoninach, w tych sanktuariach, przy tych kapliczkach i na tych ścieżkach po prostu czuć Jego obecność...
Dlatego, odpowiadając na Twoje wczorajsze pytanie, Kasiu - może jeszcze tam wrócę :)