Powroty są piękne.
Szczególnie te najbardziej niespodziewane...
Szczególnie te najbardziej niespodziewane...
Na krótko, bo zaledwie na jeden dzień, znalazłam się w Bieszczadach.
Dotychczas myśląc Bieszczady widziałam przede wszystkim charakterystyczne i ważne kulturowo dla tego regionu cerkwie. Stare, drewniane, murowane, odnowione lub zapomniane... Oczom wyobraźni ukazywały się również inne obrazki wyryte w pamięci - przepiękne połoniny, pasterz prowadzący stado owiec, krzyże o ośmiu końcach, niezwykłe ikony i…kapryśna pogoda, dająca człowiekowi do zrozumienia, że niczego w życiu nie może być pewnym.
Tym razem było inaczej... Tym razem wydawało mi się, że zobaczyłam Bieszczady chrześcijańskie, miejsca kultu Matki Bożej Zagórskiej, Bieszczadzkiej a nawet Czarnej Madonny.
Nieważne, do jakiego Boga modlą się tutaj chrześcijanie, prawosławni, unici, nieważne jaką Matkę Boską proszą o wsparcie, czyj kult czczą... Na tych połoninach, w tych sanktuariach, przy tych kapliczkach i na tych ścieżkach po prostu czuć Jego obecność...
Dlatego, odpowiadając na Twoje wczorajsze pytanie, Kasiu - może jeszcze tam wrócę :)
prześlicznie opisane ...i przepięknie zilustrowane...bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńjak zawsze poezja i niesamowity klimat... ja na pewno tam wrócę i już wiem nawet kiedy. Ewcia
OdpowiedzUsuńAniu, nie wyobrażam sobie tego wyjazdu bez Ciebie :O)
OdpowiedzUsuńŚliczne te Twoje bieszczadkowe bibeloty :O)
P.S. Jak to sie stało, ż nic nie wiem o Twojej wizycie w Biszczadach ;O)
Teraz jak już wiem, że Wy będziecie, mam spory dylemat... :)
OdpowiedzUsuńPS. Bo to Kasiu niespodziewane było ;)