poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Pamiętnik nie z Powstania

Teraz mam czterdzieści pięć lat, po tych dwudziestu trzech latach, leżę na tapczanie cały, żywy, wolny, w dobrym stanie i humorze, jest październik, noc 67 rok, 
Warszawa znów ma milion trzysta tysięcy mieszkańców.
Miron Białoszewski, Pamiętnik z Powstania Warszawskiego


Jest deszczowe lato, 1 dzień sierpnia, Warszawa. Mam trzydzieści lat, stolica liczy milion siedemset tysięcy mieszkańców. Odkąd pamiętam byłam cała, żywa i wolna, choć urodziłam się w stanie wojennym. Obcy jest mi strach walki o przetrwanie, trupy, krzyki, kanały, bomby, schrony... Z uporczywych wydarzeń jedyne co pamiętam doskonale to kilometrowe kolejki po kawę, puste półki w sklepach i pomarańcze tylko na Boże Narodzenie.

Nigdy nie widziałam jak stolica staje się ruiną, jak giną ludzie/bliscy walcząc o wolność w myśl słów: "Bóg, Honor, Ojczyzna". Słów, które dla mnie są pięknym ideałem. Nie potępiam tych, którzy mówią, że współcześni młodzi ludzie mają hasło to za nic. Jedynie wiem, że nie ma okoliczności, w których mogliby to sprawdzić, i szczerze wolę, by nigdy nie trzeba było konfrontować tych dumnych ideałów z rzeczywistością...

Ostatnio natknęłam się na ciekawe wspomnienia jednego z powstańców, który cały zryw pamięta mniej więcej jako: "ogień, dym, kurz, huk, nurkuje, biegnie, strzela, pada, wstaje, nie wstaje, podjeżdża, odjeżdża, widać, nie widać". Dziś niewyobrażalna jest tamta rzeczywistość, bo jest całkiem odmienna od współczesnego świata. Piękna jest natomiast nasza wolność, dostęp do wszelkich dóbr, możliwości, szanse na realizowanie najdzikszych marzeń. Piękna i niedoceniona, bo w tej wolności nierealna jest myśl o tym, że kanał, w który wczepił się właśnie niefortunnie obcas pani w szpilkach od Prady, był dla niejednego powstańca błogosławieństwem...

Przebieg powstania był krwawą jatka, przypomnijmy sobie rozkaz - wszystkich zabijać, miasto zrównać z ziemią. Straty bolesne - ponad 200 tysięcy ofiar, zniszczony dorobek kultury...Klęska, porażka - ale zwycięstwo ducha walki o wolność w aspekcie, który traktuje wolność wyżej niż życie ludzkie...

Nagle - zachciało się - wszystkim żyć! Żyć? Iść! Wyjść! Popatrzeć! Na słońce. Normalnie. I naraz zaczęli ze wszystkich piwnic, lochów, dziur wszyscy wychodzić. Na ulicę.
Miron Białoszewski, Pamiętnik z Powstania Warszawskiego

Nasza wolność jest dana nam krwią przelaną przez miliony... A oni chcieli po prostu żyć. Prawdziwie żyć. "Patrzeć na słońce".

Dużo się pisze i mówi o Powstaniu Warszawskim, szczególnie teraz w czasie 67. rocznicy. Jeszcze dziś żyją Ci, którzy je pamiętają, którzy w nim walczyli.
Kim bylibyśmy, gdyby nie oni?
Kim byłabym dziś gdyby nie ten zryw? Czy byłabym tą samą osobą?
Czy byłabym?
A Ty? Czy w ogóle o tym czasem pamiętasz...?




1 komentarz:

  1. A mnie brakuje całego środka opowiadania - tak mniej więcej między 3 sierpnia a 4 września... Mogę to sobie wyobrazić, ale to będzie moja imaginacja, a nie prawdziwe życie... Chyba muszę dorwać moje sklerotyczne ciotki ;)

    OdpowiedzUsuń