Ofiarowała mi sukienkę i ciepły płaszcz. Wreszcie zaczęłam wyglądać jak człowiek
(Fabryka Schindlera, fragment instalacji)
A w Krakowie w niedzielę padał deszcz. Nie tylko na Brackiej, na Lipowej również.
Melancholijny był to Kraków... Jego aura wyjątkowo współgrała z miejscem, do którego się udałam.
A była nim dawna Deutsche Emailwaren-Fabrik Oskara Schindlera. Jest to część Muzeum Historycznego, w której znajduje się wystawa ukazująca losy wysławionego przez film Spielberga przedsiębiorcy, który ocalił od zagłady ponad tysiąc Żydów polskich zatrudnionych w jego fabryce.
Niezwykłe jest to miejsce... Kiedy człowiek w nie wkroczy staje się jego częścią, słyszy odgłosy miasta, stąpanie po krakowskich brukach, odbywa niemalże realną podróż tramwajem oznaczonym wielką tablicą z mrożącym napisem: Używanie tego wozu Żydom wzbronione...
Doświadczenie to sprawiło, że przeniosłam się w czasie odczuwając grozę, strach i beznadzieję trudnych lat wojny i okupacji. Poznając losy krakowian i ich moralne dylematy poznałam także historię Oskara Schindlera i jego fabryki.
Przytoczę jedno wspomnienie o Oskarze Schindlerze, które pięknie opisuje tą postać:
Podczas ostatniego pobytu Schindlera w Krakowie, 17 stycznia 1945 roku, na dzień przed wejściem do Krakowa Rosjan, zwrócił się do mnie jako kierowniczki swojego biura, wyciągając portfel: „To jest wszystko, co mam przy sobie, 11 tysięcy złotych. Rozdaj to między pracowników - będą przynajmniej mieli na chleb i mleko dla dzieci".
Maria Ogiegło
Schindler został oznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Do dziś jego grób na Górze Syjon odwiedzany jest przez ocalonych i ich rodziny.
Z deszczowej niedzieli w pamięci na zawsze pozostanie mi taki obraz - dziadek opowiada wnukowi o zagładzie Żydów w przejmującej, okrągłej sali gdzie na ścianach wypisane są w różnych językach wspomnienia prześladowanych, wszystko przy brzmieniu łamiącej serce muzyki.
Siwy, schorowany, starszy pan.
Po jego pomarszczonej twarzy spływały łzy...
Znakomite, Aniu! Ale czy mi się wydaje, czy widzę obiektywy?
OdpowiedzUsuńJesteś prawdziwą pasjonatką fotografii, Beatko! :) Podejrzewam, że chodzi Ci o zdjęcie, w którym odbija się okno? To naczynia emaliowane produkowane niegdyś w tej fabryce... Właśnie one dały wolność setkom Żydów.
OdpowiedzUsuń:) a przyglądałam się i przyglądałam - nawet lustrzane wypatrzyłam ;)
OdpowiedzUsuńJakkolwiek by nie było - coś w tym jest, bo te garnki za szybą stoją :)
OdpowiedzUsuńAniu, poprostu nie wiem co powiedzieć. I to nie czcze gadanie. Zdjęcia są świetne przykuwają uwage i zmuszają do refleksji. Tekst poruszający. Wszystko delikatne i wymowne.
OdpowiedzUsuńsuper Aniu ...:)
OdpowiedzUsuń