wtorek, 5 lipca 2011

Siwy, schorowany, starszy pan

Ofiarowała mi sukienkę i ciepły płaszcz. Wreszcie zaczęłam wyglądać jak człowiek
(Fabryka Schindlera, fragment instalacji)

A w Krakowie w niedzielę padał deszcz. Nie tylko na Brackiej, na Lipowej również. 
Melancholijny był to Kraków... Jego aura wyjątkowo współgrała z miejscem, do którego się udałam.
A była nim dawna Deutsche Emailwaren-Fabrik Oskara Schindlera. Jest to część Muzeum Historycznego, w której znajduje się wystawa ukazująca losy wysławionego przez film Spielberga przedsiębiorcy, który ocalił od zagłady ponad tysiąc Żydów polskich zatrudnionych w jego fabryce.

Niezwykłe jest to miejsce... Kiedy człowiek w nie wkroczy staje się jego częścią, słyszy odgłosy miasta, stąpanie po krakowskich brukach, odbywa niemalże realną podróż tramwajem oznaczonym wielką tablicą z mrożącym napisem: Używanie tego wozu Żydom wzbronione...
Doświadczenie to sprawiło, że przeniosłam się w czasie odczuwając grozę, strach i beznadzieję trudnych lat wojny i okupacji. Poznając losy krakowian i ich moralne dylematy poznałam także historię Oskara Schindlera i jego fabryki.

Przytoczę jedno wspomnienie o Oskarze Schindlerze, które pięknie opisuje tą postać:
Podczas ostatniego pobytu Schindlera w Krakowie, 17 stycznia 1945 roku, na dzień przed wejściem do Krakowa Rosjan, zwrócił się do mnie jako kierowniczki swojego biura, wyciągając portfel: „To jest wszystko, co mam przy sobie, 11 tysięcy złotych. Rozdaj to między pracowników - będą przynajmniej mieli na chleb i mleko dla dzieci". 
Maria Ogiegło

Schindler został oznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Do dziś jego grób na Górze Syjon odwiedzany jest przez ocalonych i ich rodziny.

Z deszczowej niedzieli w pamięci na zawsze pozostanie mi taki obraz - dziadek opowiada wnukowi o zagładzie Żydów w przejmującej, okrągłej sali gdzie na ścianach wypisane są w różnych językach wspomnienia prześladowanych, wszystko przy brzmieniu łamiącej serce muzyki.
Siwy, schorowany, starszy pan.
Po jego pomarszczonej twarzy spływały łzy...










6 komentarzy:

  1. Znakomite, Aniu! Ale czy mi się wydaje, czy widzę obiektywy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś prawdziwą pasjonatką fotografii, Beatko! :) Podejrzewam, że chodzi Ci o zdjęcie, w którym odbija się okno? To naczynia emaliowane produkowane niegdyś w tej fabryce... Właśnie one dały wolność setkom Żydów.

    OdpowiedzUsuń
  3. :) a przyglądałam się i przyglądałam - nawet lustrzane wypatrzyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakkolwiek by nie było - coś w tym jest, bo te garnki za szybą stoją :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, poprostu nie wiem co powiedzieć. I to nie czcze gadanie. Zdjęcia są świetne przykuwają uwage i zmuszają do refleksji. Tekst poruszający. Wszystko delikatne i wymowne.

    OdpowiedzUsuń