Chciałabym zaszyć się pod puchową, grubą kołdrą, kocem i patchworkową kapą.
Schować się i zostać tam, gdzie jest mi ciepło, dobrze i bezpiecznie. Zniknąć. I nie musieć... Nic.
Czasem tylko wyjść w futrzanych kapciach po kubek z gorącą herbatą. I obserwować przez chwilę jak ładnie para rozpływa się w przestrzeni rysując ślaczki, które zbyt szybko znikają... W nicość.
Świecie, co w Tobie jest trwałego...?
Przychodzi jesień
wszystko zaczyna przekwitać
i wieje wiatr,
w którym czuć już tylko zimę
Nie umiemy już
budować swoich domów
nie czekamy już
na
nic
R. Gawliński
Anulka, czyżby listopad nadchodził? ;)
OdpowiedzUsuńBez wątpienia, Beatko...
OdpowiedzUsuńTeż tak mam Aniu.
OdpowiedzUsuńszarości, szarości... Aniu, chyba czas poszukać trochę jesiennych kolorów! Może pomogą :)
OdpowiedzUsuńAnulka, strasznie depresyjnie.... Łączę się z Tobą w bólu.....
OdpowiedzUsuń